zakończenie, polonez, bal i historia pewnej sukienki


Przychodzi taki czas w życiu każdego z nas, że pewien rozdział się kończy. Otwiera się przed nami wtedy masę możliwości, dróg, a ilość pytań w naszej głowie przekracza określone normy. Towarzyszą nam wtedy obawy, a najważniejszą wytyczną staję się niepopełnienie żadnego błędu. Mogę takim okresem z pewnością nazwać ukończenie gimnazjum, choć zdaje sobie sprawę, że gorzej będzie po klasie maturalnej. Nie wiem jak to będzie dalej, co stanie na mojej drodze, jakich spotkam ludzi. Nawet nie wiem jeszcze do jakiej szkoły będę chodzić. Ale wiem, że stawie temu wszystkiemu czoła i z podniesioną głową wkroczę na nową ścieżkę życia. 


Jeśli chodzi o mój strój galowy to jest on całkowitym przypadkiem. Mogę powiedzieć, że zapomniałam o nim. Bardziej byłam skupiona na włosach, a w podświadomości wiedziałam, że wiem jaką sukienkę zakładam. A co z częścią oficjalną? Zaczęło się od tego, że nie chce obcasów, no to co czarne baleriny. Potem przeszło na spódnice. Dobra biorę tą rozkloszowaną z wysokim stanem. Bluzkę wcisnęła mi mama, ale jest świetna. Dostała ją od cioci jak była mniej więcej w moim wieku. No i co dalej? Wypadałoby wziąć coś na ręce. Miałam problem, bo spódnica nie była idealnie czarna. Od razu pomyślałam o granatowej marynarce ze stradivarius. Pasuje! To świetnie. Włosy? W sumie czarna kokardka dobrze by tu wyglądała. Biorę perełki, pierścionek i lecę na próbę ;) I tak oto powstał mi przypadkowy strój. Przyznam, że uzyskany efekt strasznie mi się podoba.





Obiecałam Wam zdjęcia i historię sukienki z poloneza. Zdjęcia widzicie, a historie już opowiadam.... A więc zacznijmy od tego, że już od zeszłych wakacji jestem jej właścicielką. Jakoś od tej pory co jest teraz. Marzył mi się taki kolor sukienki, miała być zwiewna, z falbankami. Takie moje widzi mi się. Zostałam zaproszona jakoś wtedy na wesele (na którym nie byłam, ale to mało ważne). Oczywiście zaczęłam zastanawiać się w co się ubrać. W moje głowie pojawił się obraz sukienki. Wyobrażenie co do stroju było konkretne, wiedziałam czego chce. Chyba pierwszy raz tak miałam jeśli chodzi o ciuchy. I tak oto kiedy już wiedziałam, że nigdzie nie idę pojechałam z Asią na wielki shopping. Panowały wtedy wyprzedaże, a ja miałam niewykorzystane karty podarunkowe. Weszłyśmy do hm i w moje ręce momentalnie trafiła ta kiecka. Co za ironia losu... Kosztowała zaledwie 60zł i rozmiar był mój! Musiałam ją kupić! Jedyną wadą był duży dekolt, ale stwierdziłam, że i na to znajdzie się sposób. Po drobnych przeróbkach wygląda tak jak na zdjęciach. Czekała na mnie w tym sklepie <3 Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że jest to moja ukochana rzecz w szafie.




Najlepsze! Będę tęsknić <3









Na balu bawiłam się świetnie! Na pewno zapamiętam ten dzień.


fot. Joanna Jasińska

Komentarze

  1. Przepiękna sukienka! Wyglądałaś cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglądałaś fantastycznie! :) Jestem w tym samym wieku co Ty i też się czasem zastanawiam jak to będzie w nowej szkole, na jakich ludzi trafię... :)

    OBSERWUJĘ i zapraszam do siebie:
    www.diane-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zakochałam się w tej sukience od pierwszego wejrzenia *___*

    OdpowiedzUsuń
  4. You look so cute and great! Love the last picture!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowna sukienka! ♥ Pięknie wyglądałaś na balu, najpiękniej:)

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo Ci pasuje ta sukienka! jest stworzona dla Ciebie, więc nie dziwne że czekała

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz